Stokrotka
Na pięknej majowej łące mieszkała mała Stokrotka. Była krucha, ale bardzo ciekawa. Wystawiała żółtą główkę do słońca. Rozglądała się wokół, by poznać sąsiadów. Widziała całe piękno otaczającego świata. Było jej w tym świecie dobrze. Czasami tylko przychodziły chwile, gdy czuła się bardzo samotna. Postanowiła więc zaprzyjaźnić się, by móc dzielić swoją radość z innymi. Zaczęła przyglądać się uważniej otaczającym roślinkom. Zauważyła obok piękny Mlecz. Był cudny, wielki i dostojny. Był trochę do Stokrotki podobny, więc razem wyciągali swoje główki do słońca. Czas mijał im szybko i przyjemnie. Stokrotce coraz bardziej zależało na Mleczu. Pewnego dnia postanowiła podać mu swój delikatny płatek. Mlecz przyjął go z radością. Cieszył się tym, że jest ktoś tak mu bliski. Stokrotka również była dumna ze tak piękny kwiat właśnie ją wybrał na swoją towarzyszkę. Pewnego dnia Mlecz zobaczył coś ciekawego na drugim końcu łąki. Bardzo chciał przyjrzeć się temu bliżej. Ruszył się gwałtownie i - wyrwał biały, delikatny płateczek. Stokrotka bardzo to przeżyła. Czuła się znowu bardzo samotna. Bolało ją to, że ktoś, komu zaufała - odszedł. Przez jakiś czas trudno jej było dostrzec piękno łąki. Wiosna w pełni, wszystko rozkwitało, a jej było tak smutno, jakby już zmierzała ku jesieni.
Mijały dni. Stokrotka znowu przyzwyczajała się do samotnego bycia w świecie. Pewnego dnia jej uwagę przykuła mała, niebieska kuleczka wyrastająca obok. Przyglądała jej się z zaciekawieniem. Kiedy rosa opadła kuleczka zaczęła zmieniać swój kształt. Po chwili oczom Stokrotni ukazał się dorodny Chaber. Stokrotka myślała: “Ciekawy jest ten nowy. Taki inny. Jak on to robi, że nie mając żółtego środka też poznaje świat. Jest taki śmiesznie niebieski…”. Wiele myśli przychodziło jej do głowy na temat Chaberka. Budził on jej ciekawość i chętnie by się z nim zaprzyjaźniła, gdyby nie doświadczenie z Mleczem. Tak bardzo się bała, że historia może się powtórzyć. Wolała więc z dystansu przyglądać się inności niebieskiego kwiatka. Jednak pewnego dnia Chaber nie wytrzymał i sam nawiązał rozmowę ze Stokrotką. Okazało się, że mimo różnic zewnętrznych, jest wiele rzeczy, które ich łączą. Oboje lubili chłodną rosę o świcie, lubili wygrzewać się w słońcu, lubili też poznawać świat. Stokrotka coraz bardziej pragnęła być blisko Chaberka. Któregoś dnia Chaber poprosił ją, by podała mu swoje płatki, by mogli wspólnie wyciągnąć łodyżki do słońca. Stokrotka zawahała się chwilę, wspominając Mlecz, ale pomyślała sobie: “Tamto już jest historią. Chaberek jest zupełnie inny. Przy nim nie może mi się stać nic złego”. Z radością podała płatki Chabrowi. Kwiatki chwyciły się mocno i starały się jak najwyżej wyciągnąć swoje główki, by ponad trawą wygrzewać się w pełnym słońcu. W pewnym momencie Stokrotka poczuła, że już nie może wyciągnąć się bardziej. Jej łodyżka była krótsza niż łodyżka Chaberka. Powiedziała o tym niebieskiemu kwiatkowi, ale on jakby tego nie słyszał. Wciąż rósł i rósł, i… pozbawił Stokrotkę tych płatków, za które ją trzymał. Stokrotka mogła już tylko patrzeć, jak Chaber góruje nad pozostałymi roślinami.
Poczuła się bardzo źle. Myślała: “Znowu jestem sama. Znowu zaufałam niewłaściwemu kwiatkowi. Jaka jestem beznadziejna!! A poza tym… urodę Chaberka podziwiają teraz wszyscy, a ja… Na mnie już nikt nie spojrzy. Jestem taka mała, zostało mi tak niewiele płatków. Kogo ja mogę zainteresować?” Stokrotka zaczęła płakać. Chciała ukryć się przed wszystkimi. Czasami znajdowała jakiś liść, pod którym chowała się przez cały dzień. Tam czuła się dobrze i bezpiecznie. Płacząc myślała: “O nie! Już nigdy nikomu nie zaufam! Dwa razy zdarzyło się to samo. Już nie dam się nabrać na piękny wygląd i słowa. Zostaje sama aż mnie stąd jesień zabierze!” Postanowiła kategorycznie i schowała się pod znalezionym tego dnia liściem Łopianu. Nie było jej tam najlepiej - nie widziała słońca, nie czuła porannej rosy, którą tak lubiła - jednak czuła się tam bezpieczna. Tam nikt nie widział jej braków, tam nikt nie mógł jej zranić.
Mijało lato. Wokół rozwijały się nowe kwiatki, jednak Stokrotka zajęta sobą, nie zauważała tego. Pewnego dnia obudził ją hałas. Nieśmiało wysunęła główkę i ujrzała dziwny widok. Przed nią stał piękny, czerwony Mak, jednak główkę miał zwróconą do ziemi, a nie jak większość kwiatów - do słońca. Zdziwiona zapytała: “Co ci jest?”. Mak odparł: “Wiesz, ktoś nieostrożny za mocno zgiął moją łodygę i zostałem nadłamany. Nie mogę już w pełni cieszyć się słońcem, ale to, co mi zostało, pozwala na doczekanie jesieni.” Stokrotce zrobiło się jeszcze bardziej smutno: “Mak pewnie bardzo cierpi z powodu swojej łodygi” - pomyślała. Stała, przyglądając się Makowi, jednak po chwili uświadomiła sobie, że bardzo brzydko przy nim wygląda. Zawstydziła się i znowu schowała się za liść Łopianu. Myślała sobie: “Jak mogłam być tak nieostrożna!!! Przecież nie chcę, by ktokolwiek na mnie patrzył, nie chce nikogo spotykać. Oni ranią!!!”. Przez kilka następnych dni Stokrotka nie pokazywała się. Mak natomiast bardzo polubił małą towarzyszkę. Polubił jej żółtą główkę i te kilka płatków, które pozostały. Nawet jak nie widział Stokrotki, mówił do niej. Stokrotka początkowo denerwowała się, że ktoś zakłóca jej spokój. Mak jednak nie ustawał. Wciąż mówił o tym, co działo się na łące, zachęcając by Stokrotka wyszła ze swej kryjówki. Choć jeszcze z ukrycia, Stokrotka nasłuchiwała tego, co Mak mówił. Pewnego dnia odważyła się wyjść. Bardzo, ale to bardzo, bała się spróbować po raz kolejny zaufać. Pierwszego dnia trzymała się z dala. Nie mówiła o sobie za dużo. Nie chciała, by Mak coś o niej wiedział, by potem nie wykorzystał tego przeciwko niej. Nie ufała mu. A Mak widział ją piękną - taką jaka jest. Mówił jej: “To, że nie masz kilku płatków wyróżnia cię ze wszystkich innych stokrotek. Przez to stajesz się jedyną w swym rodzaju. Na całej łące nie ma podobnej do ciebie”. Stokrotka była bardzo zdziwiona tym, co słyszała. Zrozumiała, że nie musi się już wstydzić swojego wyglądu, ani tego, co wydarzyło się w jej życiu. Opowiadała więc wiele, a Mak słuchał wszystkiego z uwagą. Ona też słuchała tego, co Mak miał do powiedzenia. Czasami, w chwilach zwątpienia, Stokrotka wracała myślami do przeszłości, do kwiatków, które odeszły, raniąc ją. Myślała: “Mak jest taki sympatyczny. Jest taki dobry dla mnie. Ja jednak tak bardzo się boję. A jak zdarzy się to, co wcześniej? Przecież ja sobie już nie poradzę, nie zniosę tego więcej!”. Pełna lęku mówiła o tym Makowi. On głaskał wtedy delikatnie jej żółtą główkę swoim dużym, czerwonym płatkiem. Stokrotka znowu czuła się bezpiecznie i mogła cieszyć się z obecności Maka. Wieczorami wspólnie łapali rosę, rano wygrzewali się w słońcu. Makowi było trochę przykro, że nie może już oglądać i poznawać świata, ale Stokrotka opowiadała mu o wszystkim. Dzięki temu czuł się wciąż częścią łąki. Tak minęło całe lato i przyszła jesień. Kwiatki trzymając się za płatki wspólnie zapadły w sen, wierząc, że wiosną spotkają się znowu, ale już piękne i zdrowe.
Morał
Kiedy odchodzi ktoś, komu ufaliśmy, wydaje się, że tracimy część siebie. Jest to doświadczenie trudne. Czasami podejmujemy decyzję, że nie zaufamy już nikomu. Zakładamy, że jesteśmy skazani na samotność i zamykamy się przed innymi. Może się jednak okazać, że jest ktoś, kto czeka na naszą obecność. Wystarczy się tylko rozejrzeć i przełamać swój lęk.